Polpak

sobota, 21 listopada 2015

Gramofon Pioneer PLX-1000






Wstęp
Jakiś miesiąc temu zwróciła się do mnie z pytaniem szefowa marketingu gdyńskiej firmy DSV – polskiego dystrybutora firmy Pioneer, czy nie chciałbym zapoznać się z nowym gramofonem Pioneer PLX-1000. Po szybkim sprawdzeniu zasobów Internetu stwierdziłem, iż jest to gramofon sticte profesjonalny, czyli tzw. „didżejski”. Czyżbym teraz miał zostać DJ-em? – pomyślałem. Jednak szybko okazało się, że istnieje bogate piśmiennictwo (w tym na stereophile.com), które wykazuje ewentualność zaprzęgnięcia tego gramofonu do sprawy audiofilskiej, czyli zastosowania go w normalnym, domowym systemie hi-fi i zamontowania w nim klasycznej wkładki. Tak, więc odpisałem pani z firmy DSV, iż chętnie zapoznam się z ich gramofonem, tym bardziej, że jest on bardzo podobny do kultowego Technics SL-1200MK2, o czym szerzej za chwilę.

Wrażenia ogólne i budowa
Pioneer PLX-1000, jak łatwo zorientować się po zdjęciach, bardzo przypomina inną kultową gramofonową konstrukcję - Technics SL-1200MK2, którego pierwowzór pojawił się na rynku w 1972 roku. Na identycznym, bliźniaczym rozwiązaniu oparte są również gramofony Audio-Technics AT-LP120, Stanton ST-150 oraz Reloop RP-7000. Są to konstrukcje z napędem bezpośrednim, czyli z pozoru mało audiofilskim, łagodnie pisząc. W audiofilskim świecie dominują gramofony napędem paskowym, czyli o takim układzie, gdzie silnik jest odizolowany od talerza paskiem napędowym. Wówczas drgania i hałas generowane przez silnik nie są przekazywane na talerz i płytę i dalej - do igły śledzącej rowek. Tyle w teorii, bo w praktyce coraz więcej firm gramofonowych w miejsce napędu paskowego wprowadza napęd bezpośredni. Tak robi amerykańskie VPI, czy OMA przynajmniej w kilku modelach gramofonów i to wcale nie w tych najtańszych. Są tak wybitne gramofony z napędem bezpośrednim jak Brinkmann Audio Bardo, Grand Prix Audio Monaco, czy właśnie VPI Classic Direct Drive. Warto więc wiedzieć, iż dobrze zaprojektowany i zaaplikowany napęd bezpośredni wcale nie musi i nie jest gorszy od paskowego. Na przykład niemiecka firma Dual z powodzeniem taki stosowała w wielu dawnych modelach, czy szwajcarski Revox, jak i liczne firmy japońskie. Tak czy inaczej, napędowi bezpośredniemu nikt nie może odmówić wysokiej precyzji, czyli bardzo stabilnego trzymania obrotów.

Pierwsze, co można zauważyć i poczuć, to fakt, iż PLX-1000 jest ciężki jak smok - waży aż 13,1 kg! Zbudowany jest bardzo masywnie i solidnie - chassis wykonane jest z metalu, zewnętrzna obudowa z tworzywa sztucznego, a górna pokrywa z anodowanego na czarno aluminium. Przyciski są metalowe, podobnie jak lampa diodowa oraz stroboskopowa. Talerz to odlew aluminiowy o średnicy 232 mm. Wyjścia sygnału analogowego RCA są złocone, a gniazdo sieciowe to tradycyjne IEC, co umożliwia przyłączenie dowolnego kabla zasilającego (jest to zmiana względem Technics SL-1200MK2). Co istotne, gramofon jest wyposażony w śrubę regulującą wysokość położenia ramienia względem powierzchni płyty winylowej (VTA). 

Ramię wykonane jest z aluminium, na końcu ma zamontowany dokręcany headshell. Do Pioneera można przyłączyć dowolną wkładkę o masie od 3,5 do 13 gram, stosowne obciążniki są w komplecie. W zestawie test również aluminiowy adapter do singli z dużym otworem. Jako, że jest to sprzęt dla DJ-ów ma takie funkcje jak płynne lub skokowe przyśpieszanie i zwalnianie obrotów – odpowiednie suwaki i przyciski znajdują się obok ramienia; jest też przycisk Reset neutralizujący (stabilizujący) obroty na precyzyjne 33 1/3 lub 45 RPM.

Warto podkreślić, że gramofon spoczywa na czterech bardzo solidnych, metalowych stopach antywibracyjnych, którymi reguluje się także poziom. W komplecie są dwie maty - gumowa i filcowa. Jest też akrylowa pokrywa przeciwkurzowa, kabel sieciowy, solidny przewód 2 x RCA i przewód uziemienia. Jak ktoś potrzebuje, może dokupić sobie masywną, metalową walizę transportową dla gramofonu. Pioneer PLX-1000 występuje również w wersji limitowanej tzw. "gold".

Przygotowanie do pracy PLX-1000 jest czynnością bardzo prostą, mniej skomplikowaną niż przy wielu innych gramofonach. Po prostu wystarczy wyjąć gramofon z opakowania (nic nie trzeba składać, czy dokręcać) i następnie zamontować na headshellu dowolną wkładkę. Tu trzeba nieco cierpliwości i precyzji. Wymagane są protractor i waga gramofonowa, ale takie przedmioty potrzebne są też przy ustawianiu innych gramofonów. Jako, że headshell jest odłączany (razem z wkładką) od ramienia, można zaopatrzyć się w dodatkowy i zamontować w nim kolejną wkładkę, co ułatwia i przyśpiesza ewentualny proces wymiany wkładek. Zresztą na gramofonie znajduje się stosowny otwór/stojak dla dodatkowego headshella. 

Pioneer ma zamontowany nowy trójfazowy, bezszczotkowy silnik prądu stałego. Ma on dwa razy wyższy moment obrotowy niż stare silniki Technicsa. Czas uruchamiania wynosi 0,3 sekundy! Dla Technics SL-1200MK2 było to 0,7 sekundy.




Bardzo solidna waliza transportowa dla gramofonu Pioneer; trzeba za nią dodatkowo dopłacić


Gruba warstwa gąbek oraz pancerna budowa skrzyni - gramofon przeżyje chyba nawet upadek z 10-go piętra


Niezbędne akcesoria; uwagę zwracają interkonekty RCA całkiem przyzwoitej jakości

PLX-1000 tuż po wyjęciu ze skrzyni


Lampka stroboskopowa to nie tylko przyjemność dla oczu, ale także przyrząd indykujący obroty

Pioneer PLX-1000 plus wkładka Goldring 1042

Wszystkie przyciski wykonane są z metalu i podświetlane

Aluminiowy odlewany talerz

Przycisk start/stop - oczywiście z aluminium i podświetlany

Stopa antywibracyjna z metalu; na rynku hi-fi za komplet takich przyjdzie zapłacić ze 2 000 PLN

Solidne złocone gniazda RCA, obok zacisk uziemienia

Gniazdo IEC umożliwia zastosowanie dowolnego kabla sieciowego; podczas testu używałem litewski Perkune


Piękny widok, szczególnie po zmroku

Po lewej stronie, u góry - przedwzmacniacz MM Sonus Oliva; Pioneer stoi na phono Primare R32

Na dole przedwzmacniacz Primare R32; świetnie zgrywa się z PLX-1000


Wkładka Ortofon 2M Red na ramieniu Pioneera


Rzut ogólny na system odsłuchowy



Wrażenia dźwiękowe
Gramofon porównawczy to Clearaudio Emotion, zastosowane wkładki – Ortofon 2M Red, Goldring 1042 i Goldring Legacy. Przedwzmacniacze gramofonowe to Sonus Oliva MM, Primare R32, iFi iPhono, Ri-Audio PH-1 oraz wewnętrzne we wzmacniaczach Cayin CS-55 A oraz Audio Analogue Fortissimo. Dokładna lista sprzętu towarzyszącego dostępna jest na końcu niniejszego tekstu.

No cóż. Do testu podchodziłem nieco sceptycznie, nastraszony ewentualnością generowania przez napęd typu Direct Drive drgań i hałasu przez silnik, które mogą być przekazywane na talerz i płytę, a dalej do igły śledzącej rowek, co ewentualnie powodować może artefakty dźwięku oraz zaburzenia czystości czarnego tła nagrań. Jednak w rzeczywistości nic takiego nie zdarzyło się, nie wyczułem najmniejszych zakłóceń brzmienia, żadnych nieczystości, czy podbarwień, a tym bardziej buczenia basów. Mówiąc wprost, zanotowałem zjawisko wręcz odwrotne, bo krystaliczną czystość. 

Pioneer PLX-1000 dostarczył wybornie realistyczny i naturalny dźwięk o bardzo sympatycznej barwie, nasycony i pełny. Dźwięk przyjemnie poukładany i harmonijny na naprawdę super poziomie. Soprany wyraziste, bez śladów agresji, a średnica płynna i soczysta. Oddanie całej skali brzmienia, dynamiczna obecność muzyki na żywo oraz piękne przestrzenne rozciągnięcie przekazu zasługują na prawdziwą pochwałę. Czy to ludzki głos, czy skrzypce lub saksofon albo fortepian, wszystko brzmi bardzo namacalnie i bezpośrednio – entuzjastycznie oraz swobodnie. Wielokrotnie miałem wrażenie, iż prawdziwi muzycy wyszli z płyty winylowej, stanęli na środku mojego pokoju i zaczęli grać! 

Tak jest, Pioneer zapewnia dźwięk tonalny o wysokiej kulturze oraz z więcej niż prawidłowym rysunkiem instrumentów, powietrzem i oddechem. To brzmienie wyjątkowo odkrywcze - bogate, otwarte i żywe. Ujawniające duże pokłady dźwięczności i struktur muzycznych zapisanych na płytach analogowych.

Oczywiście, duże znaczenie dla pełności i wyrafinowania brzmienia ma rodzaj i gatunek zastosowanej wkładki gramofonowej. Chcę przez to napisać, że te moje powyższe zachwyty najbardziej tyczą odsłuchów na zaawansowanej dość wkładce typu MC Goldring Legacy, której wartość niestety przekracza cenę samego gramofonu (4 000 PLN vs. 3 000 PLN). Niemniej jednak chciałbym napisać, że w takim zestawieniu nie odnotowałem żadnego mezaliansu sprzętowego. 

Wkładka Goldring Legacy jak najbardziej sprawdziła się w tym układzie, który przyniósł obfity, bardzo naturalny i żywy przekaz podkreślony wysoką detalicznością, selektywnością oraz poparty przepysznie zniuansowanym przekazem. Ponadto na duże uznanie zasługuje moc i dynamika dźwięku – jego spontaniczność i bezpośredniość oferujące bliski kontakt z wykonawcami i z ich instrumentami.

Z kolei wkładka typu MM Goldring 1042 (szlif igły Gyger S, cena niecałe 2 000 PLN) wcale nie okazała się gorsza od Goldring Legacy, a inaczej rozkładająca akcenty brzmieniowe. Demonstruje dźwięk cudownie szczegółowy i detaliczny, igła wyciąga z rowków mnóstwo informacji, aczkolwiek nie powoduje równolegle nadmiernej agresji sopranów i ataku artefaktów. Wkładka 1042 gra natomiast mniejszym ciałem i na niższym poziomie energetycznym (od MC Legacy). Trzeba powiedzieć iż, cały balans tonalny jest w pełni zrównoważony, a dźwięki instrumentów przekonują obfitym tonem i powietrzem. Są namacalne, ale wkładka Legacy bardziej tą namacalność podkreśla i eksplikuje. Generalnie rzecz biorąc, Goldring 1042 to uczciwa i optymalna wkładka dla gramofonu Pioneer PLX-1000. Dobrze się z nim komponuje i uzupełnia.

And last, but not least – wkładka Ortofon 2M Red, czyli najtańsza propozycja w tym mini-teście (niespełna 400 PLN). Najtańsza, nie oznacza, że zła, czy kalecząca uszy. Nic z tych rzeczy. Bardzo lubię duńską firmę Ortofon, bo nawet w swoich budżetowych konstrukcjach (a do takiej przynależy 2M Red) aplikuje zaawansowane rozwiązania technologiczne i porządne analogowe know-how. Otóż 2M Red gra w sposób bardzo przyjazny i atrakcyjny, lekko ocieplony i osłodzony. Pierwszorzędnie oddaje barwę ludzkich głosów, jak i również bardzo dobrze definiuje basy, bo te nie tylko nisko schodzą, ale również są doskonale kontrolowane i zróżnicowane. 

Trzeba stwierdzić, że ogólny przekaz jest żywy i krystalicznie przezroczysty. Oczywiście, nie ma tu takiej emocjonującej masy dźwiękowej, jaką zapewnia Goldring Legacy, czy wybujałej selektywności i rozdzielczości typowej dla Goldring 1042, ale nadal jest to poziom co najmniej przyzwoity i zadowalający.

I na koniec kilka słów o przyłączanych do gramofonu przedwzmacniaczach. Jak już pisałem, używałem aż sześć różnych: Sonus Oliva MM, Primare R32, iFi iPhono, Ri-Audio PH-1 oraz wewnętrzne we wzmacniaczach Cayin CS-55 A oraz Audio Analogue Fortissimo. Nie chcę zanadto rozpisywać się o poszczególnych konfiguracjach, bo nie w tym zawarta jest najważniejsza informacja. Najbardziej istotnym jest fakt, że Pioneer PLX-1000 nie ograniczał i nie temperował brzmieniowo żadnych przedwzmacniaczy lub innymi słowy – żaden z nich nie był dla niego „za dobry”. 

Oczywiście, w teście nie stosowałem bardzo drogich phono, ale nawet najdroższy Primare R32 (3 700 PLN) okazał się być symbiotycznym kompanem dla opisywanego gramofonu. Ukazywał naturalne piękno zapisu winylowego, jego analogową zmysłowość, bogactwo eufonii, złożoność harmonii, a także ciepło i barwę instrumentów. Bardzo podobny dźwięk zaproponował lampowy Sonus Oliwa, choć tu dźwięk był nieco mniej selektywny i lekko oddalony od słuchacza. Za to ten egzemplarz dostarczał to, czego żaden inny przedwzmacniacz nie miał – żar i żyzność brzmienia, a także organiczną ciepłotę dźwięku. Brzmienie wręcz magiczne.

Konkluzja
Dla mnie gramofon Pioneer PLX-1000 z napędem bezpośrednim (direct drive) to bardzo pozytywne odkrycie. Otóż okazało się, że tak „nie audiofilski”, profesjonalny sprzęt dla DJ-ów po zaaplikowaniu odpowiedniej wkładki i przedwzmacniacza gramofonowego może zagrać nie gorzej niż gramofon z napędem paskowym. Mówiąc szczerze, w moim przekonaniu, PLX-1000 reprezentuje bardzo wysoki poziom nie tylko solidności budowy i wykończenia, ale także wybornie realistyczny i naturalny dźwięk o bardzo przyjemnej barwie; wspaniale nasycony i pełny. To brzmienie, które doskonale ukazuje złożoność ludzkiego głosu, dzięki czemu odsłuchy wokalistyki z płyt analogowych przynoszą dużą dozę satysfakcji i analogowego raju.

Polecam koniecznie posłuchać Pioneer PLX-1000, bez oglądania się na jego „didżejskość”, bo może okazać się on prawdziwym best-buy w stosunku do dużej liczby gramofonów hi-fi i to wcale nie tych najtańszych!

Cena w Polsce: 2 800 – 3 200 PLN (w zależności od sklepu).

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Hegel H360 (test TU), Cayin CS-55 A (test TU), Dayens Ecstasy III (test TU), Audio Analogue Fortissimo (test TU) i Taga Harmony HTA-700B (test TU).
Kolumny: Triangle Esprit Antal EZ (test TU), Vienna Acoustics Mozart Grand, Polk Audio RTi A7 (test TU), Pylon Diamond 25, Zingali Zero Bookshelf (test TU), Zingali Client Nano + Sub, Guru Audio Junior (test TU), Taga Harmony Platinium One (test TU) i Studio 16 Hertz Canto Three SE (test TU).
Źródła cyfrowe: odtwarzacz CD Musical Fidelity A1 CD-PRO, odtwarzacz CD/DAC Audio Analogue Fortissimo i NuForce Air DAC (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Toshiba Satellite S75.
Gramofony: Clearaudio Emotion z wkładką Goldring Legacy (test TU) i Pioneer PLX-1000 z wkładką Goldring 1042 i Ortofon 2M Red (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: iFi Phono (test TU), Primare R32, Sonus-Oliva i Ri-Audio PH-1 (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Yamaha T-550 i Sansui TU-5900.
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1.
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: RHA MA750 (test TU), Final Audio Design Adagio V (test TU), Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU), Oppo PM-3 (test TU) i AKG K545 (test TU).
Wzmacniacze słuchawkowe: Cayin C6, Cayin C6 DAC (test TU), Divaldi AMP-01 (test TU) i Taga Harmony HTA-700B (test TU).
Okablowanie: Audiomica Laboratory serie Red i Gray, DC-Components (test TU) oraz Harmonix CI-230 Mark II (test TU). Przewód zasilający KBL Sound Fluid (test TU). Kabel zasilający i interkonekty RCA Perkune. Przewody głośnikowe Cardas 101 Speaker (test TU), Melodika Brown Sugar BSC 2450 (test TU) i Taga Harmony Platinium-18 (test TU).
Akcesoria: podstawa pod gramofonem to Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU) i mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods.



9 komentarzy:

  1. Reloop RP 7000 jest tak samo dobry,a o polowe tanszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Reloop RP 7000 może nie jest najgorszy,ale niestety pod wieloma względami ustępuje produktowi firmy Pioneer.Pierwszy jakość wykonania,materiały z jakich został zbudowany, elektronika itd.Następnie waga RP 7000 niecałe 9 kg.No i cena czyli jak wspomniałeś połowa ceny gramofonu Pioneera. Owszem wyglądem jest zbliżony do Technicsa SL 12xx ale na tym podobieństwa się kończą.Do odsłuchu w warunkach domowych Reloop sprosta swemu zadaniu, gorzej w warunkach bojowych czyli klub,event itd. tu jego możliwości raczej się kończą.Faktem jest że gramofon Pioneer PLX również do ideałów nie należy nawet jesli określimy go jako super OEM to jednak pomimo nowoczesnej konstrukcji pod pewnymi względami ustępuje starym SL kom Technicsa.Jego slabe strony to fakt że jest podatny na przenoszenie sygnałów przy większych nastawach głośności brzmi.Uderzając o górną obudowę palcem także przenosi to stukanie na tor wzmacniacza.Czego praktycznie nie ma miejsca w starych TechnicsachCzepiano się też współczynnikowi wow & flutter ale to tylko pogłoski osób nie mających stycznosci z PLX em.PLX nie jest typowo domowym gramofonem jest raczej przeznaczony do DJ ki.

      Usuń
    2. Reloop 7000 i 8000 to juz nie jest superoem. To juz jest 'super superoem' bo reloop dosc duzo pozmienial w konstrukcji superoemu. Pioneer to zwykly superoem ze znaczkiem Pioneer w kosmicznej cenie. Do tego ma straszne problemy z feedbackiem i zle bebechy. Mozna sie o tym dowiedziec np tutaj:
      https://www.youtube.com/watch?v=mNzMcH2ZbtU
      to sa fakty a nie moja subiektywna opinia.
      Poza tym, Pioneer driftuje bo ma za duzy wow/flutter.

      Reloop 7000 i 8000 to jedyny DJski deck ktory ma taki sam wow i flutter jak stare Techy wiec jak ktos jest beat mix DJem a nie scratchem to tylko Reloop.
      Jakosc wykonania stoi na wysokim poziomie.

      Nie wspominam o tym jak mocny jest silnik w reloopie (3 krotnosc Technicsa). Moj kolega montuje to w klubach i na festiwalach i sam mi mowi ze 'tylko reloop'. Ma nawet taki mod ze wypelnia ramie Sorbetem - mowi ze wtedy to sie zachowuje lepiej niz oryginalny technics!!!!!!
      No ale.....to trzeba o tym wiedziec ;)

      takze tego......nie ufac marketingowi i tyle ;)
      pzdr

      Usuń
  2. Dzięki za opinię. My tu jednak piszemy o zastosowaniu gramofonu PLX-1000 w sprawie audiofilskiej, a nie didżejskiej. Pewnie Reloop jest w tej drugiej równie dobry jak PLX-1000, a nawet lepszy, ale do audiostereo, w moim przekonaniu, mniej nadaje się niż Pioneer.
    Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy może zauważył Pan podczas testów jak wyglądała kwestia przydźwięku statycznego po położeniu igły na nieruchonej płycie w przypadku tego gramofonu? Istotna jest nie tylko kwestia odpowiedniego ekranowania okablowania ramienia, jak również zasilacza oraz napędu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam, a jak gramofon wypadł na tle clearaudio, o którym wspomina Pan w tekście?
    Pozdrawiam, Piotr

    OdpowiedzUsuń

Komentarz będzie oczekiwać na moderację