Polpak

niedziela, 7 kwietnia 2013

Wzmacniacz zintegrowany Cyrus 6a








Wstęp, czyli kilka słów o Cyrus Audio
Firma Cyrus Audio jest na wskroś, do cna brytyjska. Zarówno pod względem nietypowego (ekscentrycznego) wyglądu produktów (o czym szerzej później), dziwnych wymiarów jak na produkowane urządzenia hi-fi, niecodziennych zastosowanych rozwiązań technicznych. Jest oryginalna, tak jak jest każdy Brytyjczyk, a ten zazwyczaj ma swój ekstrawagancki styl i urok, ale często odmienny od kanonów kontynentalnych.  Jednak Cyrus ma także i inną cechę charakterystyczną dla sprzętu hi-fi z Wysp: niebanalnie ciekawy dźwięk! Nie inaczej jest i w przypadku wzmacniacza zintegrowanego Cyrus 6a.

Marka Cyrus powstała w 1984 roku założona z myślą o produkowaniu wzmacniaczy do kolumn Mission (już wcześniej tu wytwarzanych). Stąd początkowo nazywała się Cyrus Mission, lecz w miarę upływu czasu wyewoluowała do samodzielnego szyldu. Firma podbiła szturmem świat audio, zawojowała liczne serca (i uszy) audiofilów, stała się synonimem brytyjskiego dźwięku i jakości. Dziś ma wielu oddanych fanów, swoje kluby (TUTAJ), zloty, etc. Obok urządzeń Cyrus nie można przejść obojętnie, bo wszystkie mają bardzo charakterystyczny projekt obudowy, bardzo zbliżony wizualnie do siebie i mało odbiegający od pierwowzorów z lat 80-tych XX wieku. To, co szokuje niezaznajomione osoby z marką Cyrus, to fakt, że firma wszystkie swoje sprzęty „pakuje” w małą, kompaktową obudowę. Niezależnie, czy to jest odtwarzacz CD, wzmacniacz, czy końcówka mocy – rozmiar jest ten sam: 7 x 22 x 36 cm (lub bardzo podobny). Wydaje się, że ma się do czynienia z zabawką, a nie z dojrzałym hi-fi. To jednak jedynie pozory, bo Cyrus potrafi niejednego zadziwić wytrawnym dźwiękiem.

Cyrus 6a został wypożyczony z salonu audio Premium Sound w Gdańsku.

Wrażenia ogólne
Rozmiarami Cyrus 6a przypomina rozmiarami inny brytyjski wzmacniacz – Rega Brio R (test TU). Jednak w Brio R front wykonany jest z akrylu, natomiast u Cyrusa cała obudowa to gruby, solidny odlewany (!) metal. Lekko chropowaty na powierzchni. Z przodu umieszczono dość duży wyświetlacz LCD podświetlany na żółto, na którym ukazywana jest skala wzmocnienia, wybrane źródło i inne komunikaty. Co istotne, użytkownik sam programuje (nadaje nazwy) poszczególnym wybranym pozycjom źródeł. W tym celu należy użyć gałki znajdującej się po prawej stronie frontu. Kręcąc i naciskając gałkę wybiera się odpowiednie opcje. Nigdy nie spotkałem się z taką funkcją nadawania nazw poszczególnym źródłom. Na panelu przednim są też przyciski służące do aktywowania drugiej strefy, wyciszania (mute) oraz przełączenia urządzenia na tryb wzmacniacza słuchawkowego.

Tył (niewielki przecież) zajmuje cała gęstwina wejść i wyjść. Ich ilość jest imponująca mając na uwadze szczupłość miejsca: 10. par RCA, 4. pary głośnikowych, sieciowe, słuchawkowe (tak, to nie pomyłka - słuchawki podpina się z tyłu!), a także 6. zaślepek gniazd do służących do rozbudowy sprzętu.

Jak wygląda Cyrus 6a można zobaczyć na zdjęciach. Trudno go jednoznacznie oceniać pod tym względem – ma taki projekt, jaki ma. Jest bardzo konserwatywny, bo od początku istnienia Cyrys produkuje urządzenia w takiej samej, a nie innej stylistyce, która albo może się podobać lub nie. Mi podoba się taka surowość, czy oszczędność wizualna. Minimalizm.













Zrzut ze strony Deezer.pl

Dźwięk
Cyrus 6a ma małe wymiary, niedużą masę (4 kg), dysponuje też dość umiarkowaną mocą 2 x 40 Wat przy obciążeniu kolumn 8 Ohm i 2 x 50 Wat przy 4 Ohm. W związku z tym, trudno po nim spodziewać się wulkanów energii, czy wybuchowej dynamiki. I rzeczywiście, 6a gra spokojnym dźwiękiem, ale bardzo równym. Pięknie gęstym, o wysokim stężeniu nut i muzyki (o ile takiego sformułowania można użyć). Nie jest to przekaz neutralny, jest zabarwiony lekkim analogowym „ciepełkiem” typowym dla wielu brytyjskich konstrukcji (np. Naim, czy Linn). Dzięki temu, wzmacniacz brzmi bardzo plastycznie, wręcz namacalnie. Pysznie i relaksująco. Nie jest jednak ani powolny, ani nie skory do głośniejszego grania. Dobrze przekazuje nagłe skoki dynamiki, choć nie robi tego z mocą torpedowca, a elegancko, harmonicznie i dostojnie. Cyrus 6a jest mistrzem nastroju i melodyjności – to są jego najsilniejsze strony. Ponadto, bardzo ładnie buduje przestrzeń – ta stereofonicznie jest bez skazy, lecz scena nie jest zbyt głęboka. Preferowane są przednie plany, a dźwięki mają niezwykle dokładnie obrysowane krawędzie i są nasycone, skupione. Mają dużą masę właściwą, ciężar – dzięki czemu przekaz jest wyraźny i namacalny. Obecny rzeczywiście.

Trzeba mieć na uwadze, że Cyrus 6a to wzmacniacz z zakresu „entry level”, więc jego ogólny dźwięk w wartościach bezwzględnych skali audio-stereo leży gdzieś na niższych pułapach, lecz i tak jest wysokiego gatunku. Oczywiście, za większe pieniądze można mieć wyższej klasy dźwięk, ale ten z 6a jest na tyle rasowy i dobrze skomponowany, że piszącemu te słowa bardzo przypadł do gustu. Cyrus nie ma mocnego, obfitego basu, nie jest też specjalnie rozdzielczy, nie czaruje wibrującymi pogłosami. Nie jest za to nijaki, czy nudny. Ma piękny charakter (styl) gry – czarujący i pełny. Zaskakująco duży jak na tak małe rozmiary wzmacniacza.

Cyrus 6a podłączałem do kilku par kolumn: podłogowych Vienna Acoustics Mozart Grand i Pylon Topaz 15 (test TU) oraz monitorów Studio 16 Hertz Canto Two oraz Canto Three. Najbardziej podobało mi się zestawienie z Canto Three. Te głośniki mają cechę grania dużym sprężystym dźwiękiem, łatwo rozpraszanym w powietrzu, dystrybuowania wysokiego ciśnienia akustycznego, a przy tym sporo kultury i muzykalności. Są szybkie i mocne, choć to przecież monitory. Dlatego pierwszorzędnie zgrały się z brytyjskim wzmacniaczem – synergicznie, czyli dla wspólnego dobra połączyły swoje najlepsze cechy i wydobyły z dźwięku więcej dobroci, niż osobno. Zapewniając wiele pozytywnych emocji odsłuchowych.

Szczerze mówiąc, najwięcej frajdy sprawiło mi połączenie Cyrus 6a wraz ze wspomnianymi monitorami Studio 16 Hertz Canto Three oraz z …iPadem 3 Apple (TU), z którego „puszczałem” muzykę z serwisu steamingowego Deezer (jakości 320 kb/sek) przez przetwornik c/a oraz nadajnik/odbiornik bezprzewodowy NuForce Air DAC (TU). Rewelacja - z takim systemem mógłbym spędzić resztę życia na jakiejś bezludnej wyspie. Fajny, bezpretensjonalny dźwięk, nasycony muzyką w naturalny sposób i tętniący życiem. Sugestywny i ekspresyjny, aczkolwiek lekko pluszowy. A do tego ta niesamowita łatwość (i bogactwo) wybierania całych albumów lub pojedynczych nagrań z gigantycznych zasobów streamingu.

Cyrus 6a to także pełnoprawny wzmacniacz słuchawkowy. Lecz, jak napisałem wcześniej, wejście słuchawkowe (na mały jack) umieszczone jest z tyłu – mało ergonomiczne rozwiązanie. Brzmienie jest szybkie, zdrowe – intensywnie barwne, choć niepogłębione. Mniej rozdzielcze, ale za to obfite.

Podsumowanie
1. Model Cyrus 6a to podstawowy wzmacniacz w firmowej ofercie. Wąska skrzynka, design typowy dla Cyrusa, solidne wykonanie, wysokiej klasy zastosowane materiały – w tym wspaniale rozdzielczy wyświetlacz na froncie oraz masywna, gruba odlewana (!) obudowa.

2. Cyrus gra lekko ocieplonym dźwiękiem, wybornie poukładanym w przestrzeni, nasyconym i pełnym. Gęstym, bogatym. Nie jest zbyt dynamiczny, ale wystarczający do napędzenia wielu kolumn w rozsądnych granicach głośności. Zapewnia sugestywny przekaz, który musi się podobać, choć nie jest ani rozdzielczy, ani spektakularny, ani nawet naturalny. Jest przyjemny i angażujący totalnie narząd słuchu. Jest wspaniale sensoryczny.

3. Rozsądna, zdrowa proporcja jakość/cena - kwota, którą trzeba zapłacić za 6a (niecałe 4000 zł) jest więcej niż uczciwa. Polecam.

Wykorzystywany sprzęt
Wzmacniacze: Hegel H100 (test TU) i Dayens Ampino (test TU).
Źródło cyfrowe nr 1: Musical Fidelity A1 CD-PRO oraz NuForce DAC-100 (test TU).
Źródło cyfrowe nr 2: iPad 3 Apple (test TU) wraz z NuForce Air DAC (test TU) i przystawka iTX SKAA (test TU).
Źródło analogowe: gramofon Clearaudio Emotion oraz przedwzmacniacz gramofonowy Ri-Audio PH-1 (test TU).
Kolumny: Vienna Acoustics Mozart Grand, Pylon Topaz 15 (test TU), Studio 16 Hertz Canto Two oraz Studio 16 Hertz Canto Three.
Słuchawki: Sennheiser HD650 wraz z kablem Ear Stream (test TU).
Kable: różne Audiomica Laboratory oraz interkonekt Ear Stream SunRise i cyfrowy Ear Stream Digix3 (test TU), a także głośnikowe Equilibrum String i cyfrowe Belkin.
Akcesoria: panele akustyczne Vicoustic Wave Wood (test TU), zatyczki do gniazd RCA Sevenrods Dust Caps (test TU).

Dane techniczne
Dostępne na stronie Cyrus Audio TUTAJ.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarz będzie oczekiwać na moderację