Polpak

niedziela, 30 września 2012

Wyred 4 Sound DAC-2






Wstęp
Firma Wyred 4 Sound pochodzi ze Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej (USA). Siedzibę główną oraz zakład produkcyjny ma w stanie, który jest ucieleśnieniem „American Dream”, bo kojarzy się ze słońcem, Silicon Valley oraz szczęśliwością – w Kalifornii. A dokładniej w mieście Atascadero w równej odległości od Los Angeles i San Francisco, przy drodze U.S. Route 101 biegnącej wzdłuż brzegów Oceanu Spokojnego.
Przedsiębiorstwo to nie jest zbyt znane w Polsce, moim zdaniem – niesłusznie, dlatego podjąłem się zadania popularyzacji tej marki poprzez niniejszy tekst. Warto napisać kilka zdań o firmie z Atascadero, ponieważ ze wszech miar zasługuje na to. A jest o czym pisać, bo spectrum produktów jest niezwykle bogate i urozmaicone (TUTAJ). Można tu znaleźć całą rzeszę wzmacniaczy – zarówno zintegrowanych, jak i dzielonych, poza tym bardzo ciekawe serwery muzyczne (TUTAJ), kilka odmian DACów, a także kable, etc. Firma proponuje również apgrejd swoich produktów.
Warto zaznaczyć, że Wyred 4 Sound przyjęła odmienną strategię światowej dystrybucji swoich produktów – sprzedaje je głównie przez Internet (poza kilkoma lokalnymi wyjątkami jak Niemcy, UK czy Indonezja). Dzięki temu jej wyroby, dostępne są w cenach fabrycznych, bo pozbawione dodatkowych marż - warto dodać, że owa amerykańska manufaktura oferuje sprzęt audio hi-fi w rozsądnych, nieprzesadzonych cenach. Dostępnych dla każdego.

Wrażenia ogólne i budowa
W4S DAC-2 to masywna, aczkolwiek zgrabna czarna skrzynka z metalu, całkiem sporych gabarytów jak na przetwornik cyfrowo-analogowy, które w ostatnich latach miniaturyzacji często przypominają gadżety audio, a nie pełnoprawny sprzęt hi-fi. Tu tak nie jest. Opisywany DAC ma około 8 kg masy, a wymiary to:  21 cm x 10, 5 cm x 33 cm (szerokość x wysokość x długość). Design jest dość skromny, by nie napisać – surowy. Nieomal pancerna obudowa i projekt zewnętrzny budzą skojarzenia z urządzeniami militarnymi lub okrętowymi (używanymi w wojsku lub na statkach). Mocna, twarda blacha malowana grubą warstwą odpornej na zarysowania farby. Podobnie rzecz ma się z panelem frontowym – żadnych wystających gałek, pokręteł, zbędnych ozdobnych elementów (w tym i takich, które, idąc dalej konotacjami militarnymi - mogłyby niepotrzebnie odbijać światło słoneczne i wskazywać nieprzyjacielowi pozycję). Na przedzie zamontowano tylko 3. małe aluminiowe przyciski, którymi można uruchamiać wszystkie funkcje DACa (a jest ich sporo, o czym później) oraz mały, aczkolwiek kontrastowy, dwu-wersowy wyświetlacz z niebieskim podświetleniem – również bardziej przywodzący na myśl profesjonalny sprzęt techniczny, a nie audio. Wyświetlacz pokazuje częstotliwość próbkowania, rodzaj sygnału cyfrowego przyłączonego źródła, wzmocnienie, filtr cyfrowy (bo i takie są tu) oraz komendy funkcyjne.  Jedyną ekstrawagancją we wzornictwie są dwie ścięte pod kątem aluminiowe płyty, przymocowane do frontu, z ładnie wyoblonymi bokami. Generalnie, taki design może się podobać lub nie. Moim zdaniem jest całkiem przyjazny, akceptowalny i dobrze korespondujący z, na przykład, równie surową (oszczędną) estetyką norweskiej firmy Hegel.
Tak jak front jest estetycznie ubogi, tak tył DACa – funkcjonalnie rozbudowany. Jest tu gęstwina wejść i wyjść. Można znaleźć po dwa wejścia cyfrowe elektryczne i Toslink oraz jedno USB (asynchroniczne 24/192). Jest też zbalansowane wejście AES/EBU, a także HDMI.  Sporo jest też wyjść: para zbalansowanych XLR oraz dwie pary RCA. Ale to nie koniec, bo jest jeszcze para RCA dla tzw. home cinema (HC Bypass in) oraz dwa gniazda „trigger” dla ich obsługi. Tę obfitą kolekcję uzupełnia gniazdo zasilania IEC oraz włącznik sieciowy.
DAC od spodu ma zamontowane 4. wysokie nóżki z gumy na dole lekko powycinanej dla większej stabilności. W komplecie jest pilot zdalnego sterowania, którym można obsłużyć wszelkie opcje przetwornika, a także przyciemnić lub wyłączyć wyświetlacz, regulować balans, wybrać fazę, zmieniać siłę głosu, etc.
Pod względem funkcjonalości oraz dużej liczby wejść i wyjść W4S DAC-2 przypomina Antelope Zodiac +, choć ten ma także wbudowany wzmacniacz słuchawkowy oraz możliwość implementacji zewnętrznego zegara, w tym i atomowego. Jednak solidne zasilanie (duży toroid), a także możliwość zdalnego sterowania stoją po stronie przewag pierwszego. Oczywiście, powłokę zewnętrzną mają skrajnie odmienną, bo Zodiac postawiony obok W4S to prawdziwy elegant, choć przecież sam też nienachalnej urody.











DACi
W ostatnich kilku miesiącach słuchałem (i opisywałem) kilka DACów. Były to między innymi: wspominany już Antelope Zodiac +, Hegel HD20, Hegel HD11, czy ukraiński M-Audio DAC-3 Plus, Bryston BDA-1 DAC i jeszcze kilkanaście innych w rożnych pułapach cenowych. Obecnie jestem także w posiadaniu intrygującego Matrix Quattro DAC. Piszę o tym, aby podkreślić, że przetworniki cyfrowe-analogowe to jest typ sprzętu, który bardzo lubię testować, wyszukiwać pomiędzy nimi różnice dźwiękowe oraz porównywać. Po prostu fascynuje mnie to, co może dziać się w przekazie całego systemu audio, kiedy zmieniać w nim jeden tylko element – DAC, a ten, jak się często okazuje, jest elementem decydującym dla ostatecznego szlifu, kształtu poszczególnych nut i tonów, które przybierają w ten sposób nowe oblicze – analogowe. Natomiast początkowy sygnał cyfrowy to nie jest jedynie długi binarny ciąg zer i jedynek, to szyk niosący wiele informacji nie tylko o zapisie, ale przede wszystkim determinujący jego perfekcyjne odtworzenie, rekonstrukcję. Jakość dźwięku.

Wrażenia z odsłuchu
Dźwięk W4S DAC-2 od razu zaskakuje swoją nietypową gęstością i zwartością, bo ma się poczucie, że jest go więcej niż zazwyczaj – jakby to był wydestelowany kondensat i sublimat jednocześnie; pasuje tu określenie esencja muzyki lub wysokie jej stężenie. A co wiąże się z powyższym, przekaz jest bardzo namacalny, przychodzący rzeczywiście lub organiczny, jak kto woli. Jednocześnie cały odbiór muzyki jest intrygująco spoisty i równomiernie nasycony treścią (tonami), żaden zakres, ani podzakres nie jest preferowany, uprzywilejowany, a to sprzyja naturalności, czyli tworzeniu wiarygodnego dźwięku o wysokiej jakości i wierności – high fidelity. I w tym przypadku to nie jest nadużycie tego słowa, czy przesada. Tak, soczystość przekazu jest spora – to jest duży atut amerykańskiego DACa, który ma umiejętność kreowania naturalnie płynącego potoku nut, a przy okazji sankcjonuje, daje opór nachalności i nieprzyjemności dźwięku – selekcjonuje i podaje dalej tylko, co w nim najlepsze, filtruje przyjemne tony od nieprzyjemnych, podkreśla je, uwypukla, czyni czytelniejszymi. Podobnie rzecz ma się z najmniejszymi mikro-dźwiękami tła muzycznego i aury instrumentów – W4S DAC-2 przynosi większą o nich informację, konstytuuje w przestrzeni w taki sposób, że nie tylko sama lokalizacja instrumentów (i głosów) jest precyzyjniej kreślona, ale także i powietrze wokoło nich, pogłos. Często można mieć wrażenie, że DAC redefiniuje dźwięk na nowo, tworzy misterną układankę z elementów, które – każdy z osobna są dobrze znane, ale zaaranżowane przez DAC, otrzymują nową jakość, choć już nie styl, bo ten jest określany przez źródło (tu Musical Fidelity A1 CD-PRO i MacBook Apple). Warto dodać też słowo o tzw. temperaturze barwy. Mówiąc ogólnie – DAC nie jest ani ciepły, ani zimny, po prostu gra prawdziwie. Tu wszystko brzmi realnie, ale też z dodatkową dozą „powietrza”, lotnością, która powoduje większą świadomość odbioru muzyki, o ile można użyć takiego karkołomnego epitetu. Jeśli natomiast chodzi o tzw. szczegółowość, to W4S jest - owszem ładnie rozdzielczy i eksplikujący detale, ale nie można go nazwać wyjątkowo analitycznym. Ma skłonności do pokazywania muzyki w sposób naturalny, ale nie naturalistyczny. Widzi najmniejsze szczegóły (jak i brudy, artefakty nagrań), ale ich nie wypycha na siłę – nie opisuje, jak czynił to na przykład Bolesław Prus w „Lalce” dokładnie relacjonując w jej fragmencie dotyczącym Powiśla wszystko to, co widzi na w nurcie Wisły – nie tylko piękny i silny strumień wody, jej skrzący się błękit na słońcu, ale również martwe ptaki w rzece i różne śmieci. O wiele bardziej w takiej stylistyce lubuje się Antelope Zodiac +, który dokonuje pogłębionej analizy nagrań i bez litości przekazuje to, co jest zapisane na źródle. Zresztą czyni to doskonale. A skoro już wspomniałem o innym przetworniku, czas więc na krótkie ich porównanie.













W4S DAC-2 versus Hegel HD11 versus Antelope Zodiac +
Postanowiłem napisać kilka słów porównania a’propos tylko tych trzech DACów, choć oczywiście inne też mam u siebie (Matrix Quattro DAC), czy też dłuższy czas testowałem np. N-Audio DAC-3 Plus, zawężam jednak opis, bo powyższe towarzystwo wydaje mi się najciekawsze dla dobra fabuły.

Płyta Bruce’a Springsteena „Born in the USA” (Columbia - 1984r.), zresztą niezbyt starannie zrealizowana, bo nieomal “garażowo” na W4S DAC-2 zabrzmiała co najmniej dobrze. Basy były mocno sprężyste, lekko zaokrąglone, ale też i ciut wygładzone. Co istotne, głos Bruce’a, choć dalej wyraźny i dobrze określony na scenie, to mniej krzykliwy niż słuchany bez żadnego DACa. To było ewidentne. Poza tym, dźwięk całej płyty był trochę przybliżony do słuchacza (o czym już pisałem powyżej) i gęstszy, bardziej skrzydlaty – z bogatszą ilością ingrediencji w średnicy, plastyczniej i łatwiej słyszalnych. Generalnie, ma się tu poczucie kompletności przekazu, wybornego wypełnienia, ale też i ugładzenia, ale nie odchudzenia.

Ten sam album na Hegel HD11 (test TU) zabrzmiał bardzo podobnie, choć było też kilka znamiennych różnic. Pierwsza dotyczyła sposobu kreowania, budowy sceny odsłuchowej. Hegel robił to z większym rozmachem, sięgał dalej i głębiej, bo przestrzeń pozorna, jej forma ukształtowania i szerokość, a także gradacja planów dysponowały znakomitą rozdzielczością oraz holografią. Różnica druga. Każdy głos, ton i pogłos były dokładnie zogniskowane, choć już sama analityczność, czy wgląd w ich strukturę nie były tak dokładne jak ich lokalizacja. Taki to kompromis. Dźwięk HD11 charakteryzuje kaloryczny polot, znaczna eteryczność i spora przyjemność słuchania, co można skwitować jednym słowem – muzykalność. Zodiac jest jednak bardziej rozdzielczy, a W4S – żarliwy.

I „last but not least” – Antelope Zodiac + (test TU). Na początek warto przypomnieć, że jest to sprzęt stricte studyjny służący do realizacji nagrań, masteringu, etc. Jego immanentną cechą jest, więc umiejętność głębokiego wglądu w substancję nagrań, ich konstrukcję i określanie składu, szyku. Ponadto opisywany DAC przy takim przeznaczeniu musi być bardzo transparentny, przezierny i taki w zasadzie jest. Owe właściwości są bardzo słyszalne. Antelope buduje scenę w strukturze bardzo przypominającą HD11 – szeroką i głęboką. Schludną. Realne 3D z dużą namacalnością instrumentów i prawdziwym obrazem ich skali. Jednocześnie pokazuje całe mnóstwo szczegółów, mikro-detali, wybrzmień, głębię drugich i trzecich planów (i tła). Większość instrumentów brzmi tu nieprawdopodobnie dźwięcznie. Niestety, przy gorzej zrealizowanych płytach może to być męczarnią dla uszu, katorgą, ponieważ Zodiac + poprzez swoją przezroczystość pokazuje wszystkie dźwięki, tak jak zostały zapisane na płycie, bez upiększeń, ugładzeń. Prawdziwie i szczerze.

Czy Wyred 4 Sound DAC-2 to najlepszy wybór do 6 000 zł?
Ponieważ otrzymałem kilka listów od PT. Czytelników, które zawierały takie mniej więcej pytanie przy okazji niniejszego tekstu od razu ustosunkuje się do niego.
Moim zdaniem, opisywany DAC jest bardzo dobrym urządzeniem i wielofunkcyjnym. Ze świetnym dźwiękiem, który bardzo trafia w mój gust i mówiąc krótko – bardzo mi się podoba. Uważam, więc, że kwota jaką trzeba za niego zapłacić – około 5500 zł jest ceną uczciwą i trudną do pobicia, do co najmniej 10 000zł. Powyższe, nie oznacza, że w zakładanym pułapie nie można znaleźć innego ciekawego DACa, bo naturalnie, że można. Bardzo dobrze, w mojej ocenie, grają również Hegel H11 i Hegel HD20. A inne mają świetne piśmiennictwo na przykład Calyx DAC24/192, czy M2Tech Young DAC, ale jeszcze ich nie miałem okazji gościć. Innymi słowy wybór DACów jest dość spory, a firm produkujących dobre przetworniki wiele.

Podsumowanie
1. Wyred 4 Sound DAC-2 to nienaganna budowa, nieprawdopodobna ilość funkcji, wejść i wyjść. Może pracować jako przedwzmacniacz. Ma pilot zdalnego sterowania. Wyposażony jest w świetne zasilanie – sporych rozmiarów transformator toroidalny.
2. Design skromny, ale za to bardzo użytkowy. W stylu sprzętu profesjonalnego, użytkowego lub militarnego.
3. Dźwięk nieprawdopodobnie solidny i równy. Gęsty i spoisty. Pięknie bogata średnica o realistycznych barwach instrumentów i wokali. Scena i panorama stereofoniczna szeroka i dobrze pogłębiona. DAC nie skupia się na szczegółach nagrań, nie wyciąga ich na siłę na wierzch - trudno go nazwać analitycznym. Wygładza szorstkości i tłumi niedostatki realizacyjne, nie ograniczając przy tym dynamiki. Jest organiczny, o ludzkiej skali.
4. Wyred 4 Sound DAC-2 może okazać się trudny do pobicia w kategorii przetwornik cyfrowo-analogowy w cenie do 10 000 zł. Gdyby go sprowadzał polski dystrybutor pewnie trzeba by za niego zapłacić pewnie około 8 000 zł – jak nie więcej. Amerykańska cena około 5 500 zł (razem z przesyłką) jest, więc mocno atrakcyjna.
5. Pełna rekomendacja!

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H100 (test TU), Roksan Caspian M2 (test TU), Amplifikaltor G, Ming Da MC368-BSE (test TU) oraz Dayens Ampino (test TU).
Kolumny: Vienna Acoustics Mozart Grand, PMC Twenty.21, Divine Acoustics Alya oraz Usher S-520.
Źródła: odtwarzacz płyt CD Musical Fidelity A1 CD-PRO, komputer MacBook Apple oraz Matrix Quattro DAC i liczne inne.
Okablowanie: Audiomica Laboratory (test TU i TUTAJ) oraz Ear Straem (test TU), a także IC Oyaide Tunami Terzo RR (test TU).

Dane techniczne
Dostępne na stronie firmowej Wyred 4 Sound: TUTAJ.

czwartek, 27 września 2012

Monitory Divine Acoustics Alya - zapowiedź testu

Od kliku dni wygrzewam najnowszy produkt polskiej manufaktury, choć z obco brzmiącą nazwą - Divine Acoustics. Ta nowość to monitory Divine Acoustics Alya, czyli mniejsza wersja kolumn Electra, które zresztą kilka miesięcy temu opisywałem TUTAJ i wywarły na mnie bardzo pozytywne wrażenie - szczególnie w połączeniu ze wzmacniaczem lampowym. Zresztą model Alya najprawdopodobniej z lampą też polubi się, gdyż producent zaleca przyłączać go do wzmacniaczy o mocy od 3 do 60 Wat. Skuteczność monitorów to 87 dB.

Póki co, wygrzewam Alya postawiwszy je na komodzie, a przyłączone do wzmacniacza Dayens Ampino (test TU), zaś za źródło służy serwer muzyczny CocktailAudio X10 (test TU), z którego wyprowadzany jest sygnał cyfrowy kablem optycznym do zewnętrznego DACa Muse Audio Mini TDA1543 DAC (test TU). Natomiast ten ostatni podłączony jest interkonektem analogowym RCA do wzmacniacza.

Divine Acoustics Alya, jak widać na zdjęciach poniżej, są estetyczne - przypominają stylistyką produkty włoskie. Bardzo nietypowe są ich kształty, bo te są niezwykle płaskie i upodobniają się formą raczej do odgrody niż klasycznych skrzynek kolumn. Co istotne, monitory Alya są konstrukcją zamkniętą - nie ma tu wentylacji bass-refleksu.

Myślę, że mogę zaprosić Szanownych Czytelników do lektury testu kolumn Divine Acoustics Alya za około 10 - 14 dni.

Monitory Alya zostały wypożyczone z salonu audio Hi-Fi Ja i Ty w Gdańsku-Oliwie.

Kilka zdjęć:







środa, 26 września 2012

Kolumny Goldenote XS 96 oraz Nagra 300B – reportaż z odsłuchu


Wstęp
Będąc niedawno w zaprzyjaźnionym salonie audio Premium Sound w Gdańsku, trafiłem na arcyciekawą i niecodzienną prezentację sprzętu audio. Od wielu lat fascynuje mnie szwajcarska firma Nagra (szczególnie), a także włoska Goldenote. Nadarzyła się, więc mi prawdziwa gratka dla miłośnika dobrego dźwięku, ponieważ w pokoju odsłuchowym Premium Sound spotkały się prawdziwe dwa asy tych dwóch specjalistów hi-fi. Załoga salonu połączyła mianowicie wzmacniacz lampowy Nagra 300B na lampach 300B z flagowymi kolumnami Goldenote XS 96. Konsekwencja tej fuzji okazała się być na tyle fascynująca, że warta napisania kilku zdań relacjonujących wrażenia osobiste, a te zapewniam - były niezwykle intensywne i bogate.

Nagra i Goldenote
Nagra Audio (TUTAJ) to firma-legenda. Założona przez Polaka – pana Stefana Kudelskiego w 1951 roku w Cheseaux-sur-Lausanne w Szwajcarii. Pan Kudelski urodził się w Warszawie, jednak wichura II Wojny Światowej wygnała go wraz z rodziną z kraju - najpierw, poprzez Węgry i Rumunię do Francji, a ostatecznie do Szwajcarii. To tam skonstruował swój pierwszy magnetofon, który nazwał „Nagra”, od polskiego słowa „nagrać” oraz założył własną firmę. Obecnie Nagra, a w zasadzie Nagra Kudelski Group działa w kilku obszarach różnych technologii, jednak audio jest wciąż silnym filarem jej aktywności projektowo – konstruktorskiej. Jej produkty są odpowiednikiem znaczeniowym frazy: doskonały produkt o najwyższej jakości. Szwajcarskiej.

Goldenote (TUTAJ) ma nieco krótszą historię niż Nagra Audio, jednak również interesującą i wartą uwagi. Powstała w 1992 roku we Florencji, a jej obecnym prezesem jest pan Arnesi Ornti, a w zasadzie Orntowsky, bo polskiego pochodzenia (co za zbieg okoliczności!). Firma wytwarza całą paletę sprzętu hi-fi w wielu odmianach i klasach. Od pułapu średniego, aż po high-endu. Od gramofonów, poprzez kolumny, aż do produktów skierowanych dla odbiorców profesjonalnych. To, co wyróżnia jej wyroby spośród innych, to nieprawdopodobnie piękne wzornictwo, oparte na klasycznej szkole włoskiego designu. Eleganckiego, lecz modnego. Wysmakowanego i na czasie. Stąd wiele tu rozwiązań typu: kolumny pokrywane okleiną skórzaną w wielu odcieniach i kolorach, czy luksusowe wykończenie gramofonów i inne precjoza.












Odsłuch kolumn Goldenote XS 96 oraz Nagra 300B – wrażenia
Trudno mi skupiać się na samym wzmacniaczu lampowym (a w rzeczy samej - hybrydowym) Nagra 300B, jego budowie, wykończeniu, funkcjonalności i innych przymiotach, bo myślę, że słowa są tu zbędne – wystarczy popatrzeć na jego fotografię. Brak mi słów aby opisać zachwyt, dlatego skupię się raczej na dźwięku.
Jeżeli z kolei, uwagę zwrócić na kolumny Goldenote, to naturalnie oprócz ich gigantycznych rozmiarów, wzrok przyciąga nietypowe wykończenie. Bowiem całe (za wyjątkiem ściany tylnej) pokryte są piękną naturalną skórą w jasno-czarnym kolorze. Na żywo wygląda to fenomenalnie, zjawiskowo wręcz. Niestety, żadna ilustracja nie jest w stanie przekazać w całości ich prawdziwego uroku. Co istotne, cała tylnia ściana kolumn jest odpowiedzialna dodatkowo za przekazywanie niskich częstotliwości dlatego, że jest elastycznie przytwierdzona do skrzynek obudowy, drga, więc w rytm dźwięku i generuje, wzmacnia jego najniższe częstotliwości. Warto wspomnieć, że kolumny mają aż 96 dB skuteczności. Są, więc wymarzonym kompanem dla wzmacniacza lampowego Nagra 300B pracującego w klasie A, a opartego na lampach 300B i dysponującego mocą 2 x 20 Wat.
Jako źródło posłużył serwer muzyczny Olive 06HD.

Powyższy system zachwyca przede wszystkim nieziemską holografią, czyli niebiańską. Dźwięk jest wybornie przestrzenny, rozległy zarówno wertykalnie, jak i horyzontalnie, a głębia – horyzontalna i doskonała. Przepastna. Słuchałem wiele różnych urządzeń hi-fi, ale tu trójwymiar ma dużą dozę jego doskonałości i absolutu. Tu ma się poczucie pływania w dźwięku – przebywania z muzykami i wokalistami rzeczywiście - tu i teraz. Co istotne, każdy ton, mikro-wybrzmienie ma swoje ściśle przyporządkowane miejsce na scenie, przypisaną lokalizację, a każdy instrument, czy głos precyzyjne usytuowanie. Odczuwane są fizycznie, cieleśnie, bo całym ciałem, a nie tylko uszami. Czuć nieomal powiew powietrza, bo jego wibracje, drżenie – z pewnością tak. Warto poświecić też kilka słów basom. Te są bardzo obecne w przekazie, nie są jednak zbyt natarczywe, czy dokuczliwe. Odbierane są bardzo przyjemnie w lampowym sznycie 300B, czyli wybornie zaokrąglonym z mocarnym dopełnieniem i wspaniałą wielowarstwową strukturą, która stanowi doskonałą podporę dla pozostałych pasm. Dźwięk poza tym można określić jako bardzo spójny, wyjątkowo kolorowy.
A Goldenote XS 96 to realny  przykład czystej muzykalności i swobody. Najkrócej mówiąc.

Mogę jeszcze długo pisać jak bardzo podobał mi się przekaz kompletu Goldenote XS 96 oraz Nagra 300B, używając wiele emfatycznych słów, bogatych i rozbudowanych określeń, etc, ale, jak mniemam, Drogi Czytelnik zorientował się, że owy zestaw wywarł na mnie gigantycznie pozytywne wrażenie sensoryczne, więc dalszy bombastyczny potok słów opisujący to zjawisko, uważam za zbędny.

Konkluzja
Goldenote XS 96 oraz Nagra 300B zestawione razem powodują oszołomienie słuchacza, nieodpartą chęć ciągłego słuchania muzyki i bez ograniczeń. Zestaw ten może być spełnieniem marzeń melomana o dźwięku doskonałym, ostatecznym zaspokojeniem ciągłej tęsknoty audiofila za imaginacją przekazu absolutnego. Jednocześnie ta doskonałość dźwiękowa przyozdobiona jest pięknym designem – zarówno takim z lekka technicyzującym Nagry, jak i wysublimowanym skórzaną powłoką okleiny kolumn Goldenote. To trzeba koniecznie samemu zobaczyć. I posłuchać, oczywiście!

I jeszcze kilka zdjęć. Na dwóch ostatnich, pan Marcin z Premium Sound z dumą pozuje w towarzystwie włoskiej piękności o obfitych kształtach. 




wtorek, 25 września 2012

Monitory PMC Twenty.21 - zapowiedź testu

Niniejszym informuję P.T. Czytelników, że właśnie otrzymałem monitory PMC Twenty.21 (TUTAJ) na potrzeby testów. PMC to zacna brytyjska firma z rodowodem wywodzącym się wprost z londyńskiego studia BBC i związanych z tym prac badawczych i konstrukcji kolumn na potrzeby tej rozgłośni.
Jak widać na zdjęciach poniżej PMC Twenty.21 są, mówiąc krótko i węzłowato - piękne. Wykonane bardzo solidnie i luksusowo. Ekskluzywnie.

Będę je podłączał po kolei do następujących wzmacniaczy:
1. Amplifikator G,
2. Dayens Ampino,
3. Hegel H100 oraz
4. Roksan Caspian M2.

Zapraszam do lektury testu/recenzji za około 10 dni.

Kolumny podstawkowe PMC Twenty.21 zostały wypożyczone z salonu audio Hi-Fi Ja i Ty w Gdańsku-Oliwie.





poniedziałek, 24 września 2012

Wzmacniacz Amplifikator G - testy trwają!

Z niekłamaną przyjemnością, zawiadamiam Szanownych Czytelników, iż aktualnie trwają testy wzmacniacza zintegrowanego Amplifikator G. Warto dodać, że specyficznego wzmacniacza, a dla mnie - wielce intrygującego. Drogi Czytelnik pewnie pomyślał: "ale dlaczego intrygującego, co w nim jest tak nietypowego?" Bo jest to urządzenie produkowane w Gdyni (czyli w moim mieście) w manufakturze Radicon, będącej w pewnym sensie spadkobiercą potencjału intelektualnego oraz technologicznego kultowej i legendarnej w Polsce firmy Radmor (TU i TUTAJ), która obecnie nie wytwarza już sprzętu audio, a systemy łączności na potrzeby cywilne i wojskowe (zresztą z wielkim powodzeniem). Dawny Radmor był natomiast producentem wielu urządzeń audio, które do dziś cieszą się sporym uznaniem i szacunkiem miłośników hi-fi. Nawiasem mówiąc, sam  dawno temu miałem piękny amplituner Radmor 5102-T...
Na pewno bezpośrednim "łącznikiem" tych dwóch przedsięwzięć (dawny Radmor i obecny Radicon) jest osoba pana Tomasza Burskiego, jednego z głównych inżynierów - konstruktorów sprzętu profesjonalnego (radiotelefony i radiostacje) w firmie Radmor, a od 21 lat równolegle właściciela Radicon - Amplifikator. Natomiast Radicon pierwotnie został założony z myślą o produkcji pewnych niszowych sprzętów radiokomunikacyjnych, z kolei projekt Amplifikator to owoc wieloletniej pasji i setek, a może i tysięcy godzin spędzonych przez pana Tomasza Burskiego w prywatnym laboratorium. Zaistniał także krótki epizod współpracy z Radmor, kiedy to ta firma zdecydowała się podjąć sprzedaży (dystrybucji) Amplifikatora 2000 pod marką własną, czyli Radmor.
Taka to historia, a jej szczegóły TUTAJ.

Ale wracając do bohatera testu - Amplifikatora G. Prezentuje się zacnie i elegancko. Już po pierwszych kilkudziesięciu minutach czaruje gęstym, substancjalnym dźwiękiem, o pięknej bogatej oraz nasyconej średnicy i wspaniałym balansie tonalnym. Fascynuje też mile okrągłymi, lecz i dosadnymi basami. Przekaz bardzo kojarzy mi się z takim typowym dla lamp elektronowych 300B, ale z jednoczesną szybkością i mocą tranzystora. A jak to będzie po kilku dniach odsłuchów? Na wynik testu zapraszam w prawdopodobnie w przyszłym tygodniu.

Wzmacniacz został wypożyczony ze sklepu audio hi-fi Albatros w Gdyni.

Jak widać na jednym ze zdjęć poniżej, Amplifikator będzie testowany w towarzystwie:

1. brytyjskiego wzmacniacza Roksan Caspian M2 oraz
2. norweskiego Hegel H100.